Garden by the Sea to typowo kwiatowy przeciwnik, z którym wbrew swoim upodobaniom postanowiłam się zmierzyć. Niewątpliwie kojarzy mi się z wiosną i wczesnym latem, z ogrodem pełnym kwitnących kwiatów i spacerem po parkowych alejkach w nadmorskiej miejscowości. Niesamowita mieszanka fiołków, piwonii i mokrej konwalii. Kwiatową świeżość świetnie równoważy słodycz piżma. To lekki i przyjemny aromat, który wbrew pozorom jest bardzo intensywny i rześki. Odpalony późnym wieczorem, przy otwartym oknie nie dał o sobie zapomnieć.
Całość okazała się mocno zaskakująca, intrygująca i na swój sposób bardzo ciekawa. To zapach, który kojarzy mi się lekko perfumowo, z rozgrzaną skórą, kwiatowym balsamem do ciała i czarującymi perfumami.
Choć to nie zapach w 100% dla mnie to nie mogę odmówić mu uroku, pięknej i złożonej kompozycji i uwodzicielskiego zapachu, który wreszcie nie jest mdły, nudny i przewidywalny.
Polecam, szczególnie tym z Was którzy czują się dobrze w towarzystwie kwiatowych aromatów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz