"Cześć, jestem dokładnie tym kogo szukałaś! Zanim poznamy się bliżej, muszę zaznaczyć, że nie masz do czynienia z pierwszym lepszym chłopakiem z podwórka. Ja jestem unikatowy - wiedzą to wszystkie kobiety, dlatego w 2015 roku przyznały mi tytuł Stylowego Kosmetyku!"
Podobno najprostsze rozwiązania są najlepsze. Tym razem zamiast cukru, czy soli postawiłam na kawę. Aromatyczną, pobudzającą i dodającą energii. Kawa pobudza, odchudza i... redukuje cellulit. Peeling kawowy złuszcza, wygładza skórę, poprawia krążenie i ułatwia wchłanianie składników aktywnych. Zmielone ziarna kawowca poprawiają elastyczność skóry i są świetną bronią w walce z pomarańczową skórką. Udowodniono naukowo, że peeling kawowy ma niesamowity wpływ na redukcję cellulitu. Peeling BodyBoom ma suchą konsystencję, tzn nie jest tłusty, należy go aplikować na wilgotną skórę wykonując masaż okrężnymi ruchami. Warto go również zostawić na kilka minut, aby dać skórze czas na wchłonięcie składników aktywnych. 2-3 razy w tygodniu to maksimum na jakie można sobie pozwolić, tym bardziej mając suchą i wrażliwą skórę. BodyBoom jest naprawdę niezłym zdzierakiem, zmielone ziarna kawy nie rozpuszczają się więc pozwalają na długi masaż. Skóra po takim zabiegu jest oczyszczona, gładka i elastyczna.
Regularnie stosowany widocznie poprawia stan i wygląd skóry. A dzięki zawartym olejkom nie wysusza. Stosuje go na dolne partie ciała - nogi i pośladki ale także na ramiona. Moja oryginalna wersja nie ma aromatów, więc pachnie po prostu kawą. Ten zapach na skórze utrzymuje się dość długo, a na dłoniach, którymi wykonuje masaż czuję zapach kawy jeszcze przez wiele godzin. Super sprawa! Opakowanie? Wygląda super, jest wodoodporne i ekologiczne, tylko nie zawsze wygodnie się z niego korzysta bo zmielone drobinki kawy lubią zatrzymywać się na zamknięciu i uniemożliwiać jego zaciśnięcie. Minusy? A no ma... Brudzi, wiadomo jak to kawa, nie każdy również lubi jej zapach no i cena, co tu dużo mówić- do najtańszych nie należy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz