Gliss Kur ➤ Liquid Silk ➤ szampon do włosów łamliwych i matowych
Nie ma wiele wspólnego z naturą, daleko mu do jakości prezentowanej przez szampony z wyższych półek, ale wśród drogeryjnych marek Gliss Kur wybieram najczęściej. Dlaczego?
Wśród drogeryjnych szamponów, ciężko znaleźć taki, dla którego warto zgrzeszyć i przymknąć oko na mało atrakcyjny skład. Mam takich kilka do których zdarza mi się wracać m.in. Timotei z serii Jericho Rose, czy Schauma z ekstraktem miodu. Dlaczego wracam również po Gliss Kur? Mimo mało przyjaznego składu pozostawia moje włosy gładkie, błyszczące i sypkie. Gliss Kur zapewnia mi to bez obciążenia moich włosów, jednocześnie dobrze je oczyszczając. Nigdy nie wywołał u mnie swędzenia ani łupieżu. Nie plącze włosów i nie podrażnia skóry głowy. Bez obaw mogę go stosować codziennie. Jego gęsta konsystencja mocno się pieni i łatwo spłukuje. Zapach jest przyjemny, słodki i utrzymuje się na włosach. Dla mnie jest typowy dla produktów z jedwabiem. Nie daje gwarancji, że każdy będzie nim zachwycony. To w dużej mierze zalezy od rodzaju włosa. Moje - zniszczone i cienkie współpracuja z nim rewelacyjnie zapewniając mi odpowiednio dociążone i lśniące włosy. W składzie nie znajdziemy wiele dobrego ale znajduje się m.in. olej z pestek moreli, hydrolizat keratyny oraz jedwabiu.
Butelka jest pojemna, mieści 400 ml szamponu. i wystarcza na długo. Zatrzask działa bezawaryjnie i nie utrudnia wydobywania produktu. Jestem ciekawa jak często i czy w ogóle sięgacie po szampony drogeryjne? Macie swoich ulubieńców, którzy skład mają mało atrakcyjny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz