
Kraina 1000 jezior, spokój, zieleń i mój pierwszy raz na Mazurach. To unikalny, najbardziej rozległy i różnorodny szlak wodny, podobnego w Europie nie znajdziesz. Nawet Hitler planował przebić się z mazurskich jezior do Bałtyku (Wilczy Szaniec, który odwiedziliśmy robi wrażenie).
Na Mazurach nie spaliśmy w luksusowym hotelu, ani taniej noclegowni. Spaliśmy w najlepszym z możliwych miejsc, bo we własnej przyczepie. Nie otwierajcie oczu szeroko, sama na myśl o tym byłam lekko przerażona, ale kto z Was mieszka na co dzień w mieście, powinien choć raz wyrwać się w takie miejsce. Na zdjęciu poniżej zobaczycie mój luksusowy widok z okna. Luksusowy, bo za taki widok w hotelach płaci się pewnie w dolarach ;) A teraz wyobraźcie sobie poranek, wschodzące słońce i śniadanie na świeżym powietrzu. Nie wiem czy jadłam śniadanie w bardziej luksusowym miejscu ;) Serio. Chyba z całego wyjazdu, to miejsce wspominam najlepiej. Bo oprócz spania ile dusza zapragnie, byliśmy u siebie. Śniadanie nad jeziorem, wieczorem grill i siedzenie do późna, bo łóżko mieliśmy o krok. Gdyby nie komary... ale je z tej historii wolałabym wymazać ;)
Na Mazurach są jeszcze takie miejsca i to chyba ich najbardziej warto szukać, aby móc siedzieć słuchając szumu wody i czuć się dobrze. Cisza, spokój, czysto, zielono. Inny zapach powietrza. Jeżeli szczęście można zobaczyć, to szukajcie na Mazurach.
Mam w życiu czasami takie szczęście, którego sama sobie zazdroszczę.

Mazury Cud Natury to hasło promujące ten region, tylko co ono oznacza dla tych którzy na Mazurach jeszcze nie byli? Czym tak naprawdę ten cud jest? Jeziora, ryby, żaglówki, mazurskie szanty? To nadal tylko, albo aż piękne lasy i woda. Jednak... zapewniam Was, że ten cud jednak istnieje, jest wyjątkowy i można go dotknąć, poczuć, a nawet powąchać! Tym cudem jest właśnie ta zwyczajna woda, cisza, spokój, szczególnie w tych miejscach oddalonych od turystycznych miejscowości. Te widoki nie pozwolą Wam o sobie nigdy zapomnieć.
Mazury czarują, relaksują i są w tym bezkonkurencyjne. Gdy tylko wtopicie się w ten klimat, zwolnicie dostrzeżecie jak nie wiele do szczęścia potrzeba.
MIKOŁAJKI
Mikołajki to mała miejscowość, kojarzona przez większość z Hotelem Gołębiewskim. Główna promenada spacerowa nad którą usytuowane są prawie wszystkie restauracje, bary czy kluby oraz port Żeglugi Mazurskiej i marina dla jachtów, znajduje się tuż nad jeziorem Mikołajskim, które bezpośrednio łączy się z największym polskim jeziorem Śniardwy.
W Mikołajkach spędziliśmy trochę czasu spacerując i... jedząc. ;) A nowy most, podświetlany nocą na różne kolory prezentuje się imponująco :)
Poza sezonem nie trudno było znaleźć wolny stolik, co było chyba największym plusem naszego wyjazdu. Nie było tłumów, ścisku i masy turystów.
Ze swojej strony polecam restauracje Kuchnie Świata bo tam jedliśmy, a jedzenie i obsługa była na wysokim poziomie.
Mówi się, że pływanie wyciąga i że człowiek robi się głodny... Nam wystarczyło samo patrzenie i spacerowanie aby poczuć burczenie w brzuchach ;) Nie mogłam odmówić sobie ryby, bo to przecież kolejny cud, pochodzący z pobliskich jezior.
Jezioro Śniardwy nazywane jest mazurskim morzem - to największe w Polsce jezioro, zajmujące powierzchnię 113,4 km2. Mimo wielkiej powierzchni, jego głębokość jest stosunkowo mała, w najgłębszym miejscu mierzy nieco ponad 20 metrów, a miejscami tylko 30 centymetrów. Linia brzegowa tego jeziora ma ponad 60 kilometrów.
W Mikołajkach spędziliśmy trochę czasu spacerując i... jedząc. ;) A nowy most, podświetlany nocą na różne kolory prezentuje się imponująco :)
Poza sezonem nie trudno było znaleźć wolny stolik, co było chyba największym plusem naszego wyjazdu. Nie było tłumów, ścisku i masy turystów.
Ze swojej strony polecam restauracje Kuchnie Świata bo tam jedliśmy, a jedzenie i obsługa była na wysokim poziomie.
GIŻYCKO
Przepiękna, duża plaża, pomosty, jeden z głównych portów na szlaku wielkich jezior mazurskich no i oczywiście obrotowy most, który ze względu na typ konstrukcji jest unikatowy w skali kraju i jeden z kilku mostów tego typu w Europie.

W Giżycku spędziliśmy najwięcej czasu, wieczorami odbywały się imprezy przy porcie, a jednego dnia trafiliśmy na Dzień Weterana, więc ilość ludzi była już wprost proporcjonalnie większa niż w "zwyczajne" dni.


Ryn
MRĄGOWO
Zwyczajna mieścina, której główną atrakcją okazał się amfiteatr i graniczące z nim jezioro Czos. Tego dnia zdążyliśmy na zachód słońca i było przepięknie, co za chwilę zobaczycie.
Swój "pierwszy raz" na Mazurach mam zaliczony. Wrócimy tam jeszcze w sezonie wakacyjnym. Sama czuję niedosyt, dni minęły szybko. Rozkochały mnie w sobie zachody słońca, spokój i cisza... Woda faktycznie uspokaja. Nadal nie wiem czy Mazury pobija moją miłość do gór ale to z pewnością miejsce, które chociaż raz w życiu warto odwiedzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz